teksty laski z chłopaki nie płaczą

Niedawno ukazała się jego książka, "Chłopaki niech płaczą" - wywiad-rzeka przeprowadzony przez dziennikarza Pawła Piotrowicza, w którym aktor rozlicza się z przeszłością. Onet.pl Komedia 'Chłopaki nie płaczą', jest uznawana za miłośników kina, za jedną z lepszych polskich komedii przełomu lat 90 i 2000. Mocne postaci i kultowe teksty, które stały się wizytówką filmu, do dziś przyciągają nowych widzów. JEŻELI CI SIĘ SPODOBAŁO TO ZOSTAW LIKE, SUBSKRYPCJĘ I KOMENTARZ "chłopaki nie płaczą" TO PRZYPNĘ CI SERDUSZKO !!!MÓJ FACEBOOK : https://www.facebook.com/Krys Opis. Kuba Brenner, młody skrzypek, przypadkowo wplątuje się w gangsterskie porachunki. Zgadza się pomóc Oskarowi, nieśmiałemu i zakompleksionemu przyjacielowi, w skorzystaniu z usług agencji towarzyskiej. Po upojnym wieczorze spędzonym z dwiema dziewczynami w mieszkaniu wujka Oskara okazuje się, że chłopcy są niewypłacalni. Uuh, chłopaki Uuh, nie płaczą Nie masz kaski - odpuść sobie Jutro przecież też jest dzień Może kiedyś ci pomogę Może ty nie wystawisz mnie Uuh, chłopaki Uuh, nie płaczą. 40. Chodź, Marysiu, na pieszczotyChodź, Marysiu, na pieszczotyChodź, Marysiu, na pieszczotyChodź, Marysiu, na pieszczoty nonton film korea scarlet innocence sub indo. Pamiętacie "Laskę" z filmu "Chłopaki nie płaczą"? Choć być może trudno w to uwierzyć, od premiery tej kultowej komedii w reżyserii Olafa Lubaszenki minęło już dwadzieścia lat. Tomasz Bajer, czyli ekranowy "Laska", wystąpił później jeszcze w innym filmie reżysera - "Poranek kojota". Wkrótce jednak zrezygnował z aktorstwa. Co dzieje się z nim dzisiaj? fot. Wellman/AKPA Od premiery filmu „Chłopaki nie płaczą” w reżyserii Olafa Lubaszenki minęły właśnie dwie dekady. Komedia, która z pewnością zasłużyła na miano kultowej, pomimo upływu czasu wciąż bawi. Wiele kwestii wypowiadanych przez bohaterów filmu Lubaszenki na stałe weszło do codziennego języka. Jedną z najpopularniejszych postaci kojarzonych z „Chłopakami…” jest „Laska”, w którego wcielił się Tomasz Bajer. Kiedy stanął na planie filmu Lubaszenki, miał 21 lat i był naturszczykiem. Olaf Lubaszenko „znalazł” Bajera na spotkaniu w Poznaniu, z którego ten pochodzi. W rozmowie z Onetem odtwórca roli słynnego „Laski” opowiedział o szczegółach tego spotkania. „Byłem wtedy uczniem Prywatnego Anglojęzycznego Liceum Ogólnokształcącego w Poznaniu. Długo rozmawialiśmy z Olafem, także o narkotykach wśród znanych ludzi. Potem powiedział, że kręci film, i poprosił o numer telefonu. Podałem numer babci, u której wtedy czasowo mieszkałem. Po miesiącu odebrałem telefon z zaproszeniem na casting. Rolę „Laski" dostałem od razu” – wspomina. „Dopiero po latach dowiedziałem się z książki „Chłopaki niech płaczą”, że Olaf musiał walczyć z producentami, żebym zagrał. Twierdzili, że obsadzenie takiego amatora jak ja to zbyt duże ryzyko. No ale on postawił na swoim. Zawsze będę mu za to wdzięczny” – dodaje. Tomasz Bajer po „Chłopakach…” Po „Chłopakach…” Tomasz Bajer wystąpił w jeszcze jednym filmie Lubaszenki – „Poranku kojota”. Potem zagrał także kilka epizodycznych ról w serialach. W końcu jednak słuch o nim zaginął. Bajer porzucił aktorstwo. Jak mówi dzisiaj, z chodzeniem na castingi było mu po prostu nie po drodze. W tamtym czasie mieszkał i studiował w Poznaniu, zaś wszystkie castingi odbywały się w Warszawie. Bajer zawsze sporo podróżował. W pewnym momencie podjął decyzję, by wylecieć do Australii. Tam osiadł na długie lata, zdobywając wiele nowych doświadczeń. „Wyjazd do Australii był bardzo spontaniczny. Mieszkałem w tamtym okresie u mamy, liżąc trochę rany po dziesięcioletnim związku, paru nieudanych inwestycjach i innych działaniach. Trochę pomagałem w domu, ale generalnie się obijałem. Stwierdziłem, że jeżeli dalej będę tak funkcjonował, to równie dobrze mogę założyć kalosze, pójść pod sklep, otworzyć browar albo wódkę i spędzić tak resztę życia. Zrozumiałem, że najlepszym kopem będzie samodzielny wyjazd, bez pomocy rodziny, jak najdalej od Polski. A że już wcześniej byłem w Australii przez blisko rok, kierunek wydał mi się oczywisty. Mieszkał tam mój kolega, który zapewniał, że jak przyjadę, to praca się znajdzie i wszystko będzie dobrze. Ale aż tak dobrze nie było” – powiedział w wywiadzie dla Onetu. Co robi dzisiaj Tomasz Bajer? W Australii pracował w branży budowlanej. Mieszkając w Sydney, trafił do firmy budowlanej, która zajmowała się również renowacją drewna i stali. Później to samo robił w Norwegii. Kiedy popyt na usługi renowacyjne zaczął spadać, Bajer uznał, że powinien się przekwalifikować. W końcu wrócił do Polski, gdzie rozpoczął własny biznes. „Od dwóch lat jestem technikiem PDR. Zrobiłem w Lesznie specjalny kurs u kolegi, z którym teraz wspólnie prowadzimy firmę. Zajmujemy się bezlakierowym usuwaniem wgnieceń z karoserii aut oraz prowadzeniem kursów PDR. Może nie jest to prosta robota, ale w miarę czysta, wymagająca precyzji, cierpliwości i oka do detalu. Czyli czegoś, co zawsze było moją mocną stroną” – zdradził. Niedawno na ekrany polskich kin wszedł film „Futro z misia”, w którym wystąpiła część obsady „Chłopaki nie płaczą”. Tomasza Bajera w filmie jednak zabrakło. Jak powiedział Onetowi, nie otrzymał propozycji wystąpienia w nowej, niezbyt ciepło przyjętej przez krytyków produkcji. Bajer przyznaje jednak, że chociaż od jego występu w „Chłopakach…” minęły już dwie dekady, ludzie nadal rozpoznają go na ulicy. „Najczęściej rozpoznają mnie po głosie, po wyglądzie rzadziej. Wiadomo, że się trochę zmieniłem, chociaż dzięki dobrym genom nie postarzałem się za bardzo. To są zawsze bardzo przyjemne sytuacje, nie było chyba ani jednej niemiłej. Może dlatego, że „Laska” to bardzo pozytywny chłopak” – mówi. Niewiele jest polskich komedii powstałych po 1989 roku, które mogłyby się równać z "Chłopaki nie płaczą" Olafa Lubaszenki (2000). To film kultowy, do wielokrotnego oglądania, pełen niezapomnianych kwestii i dialogów, przypominanych w rozmaitych rankingach i używanych w języku potocznym. Prawdopodobnie najpopularniejsza obok "Kilera" polska komedia ostatnich dwudziestu lat. - Nawet jak ktoś nie pamięta całości, ma w głowie sceny i teksty. To one robią film - zauważa Tomasz Bajer. Wie, co mówi - gros tych tekstów wypowiadał przecież jego bohater, niejaki Laska, wiecznie jarający zioło, wyluzowany "syn króla sedesów". I choć Tomasz Bajer zagrał jeszcze kilka innych ról, właśnie ta najbardziej zapadła widzom w pamięć. Laska pozytywna Dziś Bajer ma 33 lata i mieszka, od października 2011 roku, w Sydney. - Przyjechałem do Australii, by nabrać pewnego dystansu do życia, którym w Polsce byłem trochę zmęczony - wyjaśnia. Jak mówi, przyzwyczaił się do tego, że gdziekolwiek jest, w Polsce czy na świecie, ludzie go rozpoznają. - Czasem nie kojarzą twarzy, ale wystarczy, że się odezwę, i już wszystko jest jasne - śmieje się. - Polacy rozpoznawali mnie i w amerykańskich kasynach, i w Meksyku. I zawsze są to przyjemne sytuacje. W końcu, co by mówić, Laska to pozytywny gość. A jak Bajer został Laską? Może po kolei. Tik? Tak. Tomasz Bajer urodził 31 marca 1979 w Poznaniu i jako chłopiec niczym specjalnym się nie wyróżniał. - Może tym, że miałem dość wyraźne tiki nerwowe. A dzieci w szkole potrafią być okrutne… Co cię nie zabija, to wzmacnia. Mnie wzmocniło i zahartowało. Stałem się bardziej odporny psychicznie. Na szkołę średnią wybrał I Prywatne Anglojęzyczne Liceum Ogólnokształcące w Poznaniu. - To był strzał w dziesiątkę - przyznaje. - Ta szkoła dała mi doskonały fundament. Nauczyłem się języka, co bardzo mi się później przydało. Jak się okazało, nie tylko języka. Apogeum wielkiego jarania - Pod koniec liceum zakochałem się z wzajemnością w maryśce - wspomina. - Zamiast przygotowywać się do matury, spędzałem całe dni na kręceniu lolasów. Wciągnął mnie w to Jakob, kolega z Dortmundu. Skubnąłem jeden raz, drugi i okazało się, że… "zarąbiście" się po tym czuję. Miałem totalny luz, na wszystko. Przez jakieś pół roku. I wtedy właśnie Tomasz poznał Olafa Lubaszenkę… - Byłem na konkretnym haju, permanentne apogeum jarania. Trzymałem w płucach tak długo jak mogłem. Nie zdawałem sobie sprawy, że to już mnie tak dobrze nie kopie. Z Lubaszenką na haju Do pierwszego spotkania z reżyserem doszło w jednym z poznańskich klubów, gdzie Lubaszenko umówił się z kilkoma osobami, znajomymi Bajera. - Przyjechałem na miejsce kompletnie ululany. Rozmawialiśmy głównie o narkotykach wśród celebrytów. Od razu zrobił na mnie wrażenie bystrego faceta. Na koniec powiedział, że kręci film. Zapytał mnie o numer telefonu. Wtedy, w 1999 roku, Bajer nie miał jeszcze komórki, podał więc numer babci, u której czasowo mieszkał. Poróżnił się z rodzicami. - Płacili za moją prywatną szkołę, a ja ją zupełnie olewałem - przyznaje. - Wyprowadziłem się do babci niby po to, by w spokoju się pouczyć, ale w praktyce nadal cały czas paliłem zioło. Telefon zadzwonił po miesiącu. Bajer został zaproszony na zamknięty casting. Rolę Laski dostałem od razu - mówi. - Olaf od początku wiedział, że do niej pasuję. Bunkrów nie ma, ale… - Półtora miesiąca później zadzwoniła pani z produkcji, informując, że w czerwcu ruszają zdjęcia. Zapytała, czy mi ten termin odpowiada. Ucieszyłem się, bo prawdę mówiąc zdążyłem już o całej sprawie zapomnieć. I tak się zaczęło. Zdjęcia ruszyły 9 czerwca 1999 roku i trwały do 14 lipca. Kręcono je w Warszawie i Jeleniej Górze. Bajer spędził na planie dziewięć dni. - Jako pierwsza powstała scena, w której ja, Bąbel i Serfer [Julian Karewicz i Marcin Kołodyński - przyp. aut.] holujemy policjantów. Drugiego dnia kręciliśmy sam finał, gdy budzimy się, wysiadamy z auta i mówię: "Bunkrów nie ma, ale też jest zajebiście". Opieprz od Olafa Pora na pytanie, które wielokrotnie w następnych latach padało: "Czy grający Laskę aktor był na planie… zjarany?" - Zdecydowanie nie - odpowiada. - Jedyny moment naprawdę na haju to ten, gdy jedziemy samochodem, podajemy sobie miedzianą faję i nic nie mówimy. Reszta scen, gdy gadaliśmy, była robiona na czysto. Po tak długiej praktyce z ziołem udawanie nie stanowiło dla mnie problemu. Pierwszego dnia zdjęć doszło jednak do zgrzytu, który bardzo zdenerwował reżysera. - Mieliśmy grać mówioną scenę w samochodzie. Tuż przed Marcin [Kołodyński - przyp. aut.] przywiózł trochę zioła, które było dość mocne. Pomyśleliśmy: "Zjaramy się, wyjdzie naturalnie, będzie fajnie". Ale nie było, bo ciągle zapominaliśmy tekst. Dopiero później uświadomiono nam, że każda minuta filmu kosztuje fortunę. Dostaliśmy opieprz od Olafa, zarządzono chwilową przerwę, a potem się jakoś ogarnęliśmy. Egzamin nie tylko z dojrzałości Po zakończeniu zdjęć Bajer, który oblał na maturze historię, szykował się do sierpniowej poprawki. - Dobrze, że w ogóle ją zdałem - przyznaje. - Wcześniej powiedziałem ojcu, że do matury nie podejdę, gdyż jest mi to do niczego niepotrzebne. Na szczęście się opamiętałem. Z powodu egzaminu poprawkowego nie mógł niestety pójść od razu na studia. - Jestem z natury pacyfistą, więc aby uciec przed wojskiem, zapisałem się do studium angielskiego. Znałem język, dlatego na zajęciach pojawiłem się jakieś trzy razy. Jednocześnie znacznie ograniczył palenie. - Siedem czy osiem miesięcy przed premierą popalałem tylko od czasu do czasu. Laska z sensacyjnej komedii "Chłopaki nie płaczą" opowiedział nam o kulisach swojej słynnej roli, zdradził też, jak się potoczyły jego późniejsze losy i co robi teraz. "Wszyscy chcieli ze mną jarać" "Chłopaki nie płaczą" weszły na ekrany 25 lutego 2000 roku i… od razu stały się gigantycznym przebojem. Fakt, że w obsadzie był Tomasz Bajer, wielu jego kolegów zaskoczył. - Wcześniej jakoś specjalnie się tym nie chwaliłem - wspomina. - Niestety, po premierze byłem znowu bliski dawnego uzależnienia. Wszyscy, znajomi i nieznajomi chcieli ze mną kopcić maryśkę. A ja już byłem od pół roku prawie czysty. Jak podkreśla, choć doświadczenie palacza marihuany bardzo mu w przygotowywaniu się do roli pomogło, postać Laski nie była do niego do końca podobna. - Nie byłem aż tak życiowo rozwalony. Mogę powiedzieć, że połowa to ja, a druga połowa wynikała ze scenariusza. Zresztą, jego autor, Mikołaj Korzyński, wykonał znakomitą robotę. Nic po nim nie trzeba było zmieniać. Fajki były trudniejsze 2000 rok był w życiu Tomasza przełomowy. Nie tylko za sprawą premiery filmu, ale i dostania się na studia filozoficzne, na Uniwersytet im. Adama Mickiewcza w Poznaniu. A już wcześniej poznał Dorotę, z którą związał się na następnych jedenaście lat. - Wszystko się razem tak ładnie zazębiło, że już prawie zupełnie przestało mnie ciągnąć do jarania. Prawdę mówiąc, łatwiej mi było to rzucić niż papierosy. Dalej zdarzało mi się popalać, ale o wiele rzadziej. U "Kosmitów" i "Na Wspólnej" W 2001 roku Bajer wystąpił w kolejnym filmie Lubaszenki, sensacyjnej komedii "Poranek kojota", utrzymanej w podobnej konwencji co "Chłopaki…", nakręconej przy udziale tej samej ekipy i kilku znanych z poprzedniego obrazu aktorów, w tym Michała Milowicza i Maciej Stuhra. Wcielił się w Siwego. Rola była tym razem mniejsza, ale również zapamiętana, głównie za sprawą zabawnych scen w barze. Ostatni raz Bajer współpracował z Lubaszenką w 2004 roku przy serialu "Kosmici", opowiadającym o dwóch rodzinach, pozaziemskiej i ludzkiej. - Scenariusz miał spory potencjał, mimo wielu niedociągnięć. Polsat zamówił trzy odcinki pilotowe, ale później umarło to śmiercią naturalną. Ostatnim zetknięciem się Tomasza z kamerą filmową było… kilka odcinków "Na Wspólnej". Zagrał didżeja. - Musimy o tym wspominać? - śmieje się. - To nie było zbyt fajne doświadczenie. Może dlatego, że nie za bardzo mogłem się na planie odnaleźć. Na szczęście zajęło mi to tylko kilka dni. Życie zweryfikowało plany Można zadać pytanie, jak to się stało, że aktor, nawet niezawodowy, który zdobył tak dużą popularność, nie poszedł za ciosem i nie zrobił prawdziwej kariery… - Po pierwsze, mieszkałem w Poznaniu, gdzie studiowałem, miałem swoje normalne życie, dziewczynę, kumpli. A wszystkie castingi odbywają w Warszawie, tu jest cała branża. Chciałem na nie przyjeżdżać, ale od śmierci Marcina Kołodyńskiego, z którym się mocno kolegowałem, nie za bardzo już miałem się w stolicy gdzie zatrzymywać. Kołodyński, znany z "Chłopaków…" dziennikarz i prezenter telewizyjny, zginął tragicznie 1 lutego 2001 roku niedaleko Zakopanego, podczas jazdy na snowboardzie. - Marcin proponował mi, bym pojechał z nim wtedy w góry. Byłem tak spłukany, nie pierwszy i nie ostatni raz, że nie dałem rady. Ustaliliśmy, że widzimy się po jego powrocie. Dwa dni później dostałem telefon, że nie żyje…. Byłem w szoku. Mieliśmy nawet plany zrobienia wspólnie jakiegoś filmu czy programu. Życie je zweryfikowało. "Wakacje" w kasynie Jak wyglądały następne lata w życiu Tomasza Bajera? Już na studiach czterokrotnie jeździł z dziewczyną w wakacje do Stanów, gdzie przez kilka miesięcy pracował, między innymi w parku rozrywki, w sieci Planet Hollywood oraz w kasynach w Atlantic City. - Najpierw byłem cashierem, do którego ludzie przychodzili wymieniać bilon z jednorękich bandytów na grubsze pieniądze, a potem main bankierem, odpowiedzialnym za znoszone do zamkniętego pokoju pieniądze i żetony. Jak wspomina, pracował po szesnaście godzin dziennie, pięć dni w tygodniu. - Musiałem nadrobić to, że nie zarabiałem w Polsce. Jeden dzień poświęcałem na odespanie, a jeden na jakąkolwiek inną aktywność. Na koniec wyjeżdżaliśmy na tydzień czy dwa, pozwiedzać kraj. Nowinki do odbębnienia Trzy lata temu filmowy Laska zaskoczył internautów, dając się poznać jako… prezenter TV, w programie zajmującym się różnymi technologicznymi nowinkami, grami i oprogramowaniem. - Przyznam szczerze, nie czułem się w tej robocie zbyt dobrze, zwłaszcza na początku. Później jakoś się to zaczęło rozkręcać, choć ja i tak ten program po prostu odbębniałem. W październiku 2011 roku wylądował w Australii, w której sześć lat wcześniej spędził kilkanaście miesięcy. - Uwielbiam ten kraj - przyznaje. - Pozwala nabrać wspaniałego dystansu i daje znakomite możliwości. Generalnie luz i swoboda Czym zajmuje się na Antypodach? Uczy się w szkole biznesu oraz pracuje jako malarz pokojowy. - Mam już chyba ósmego pracodawcę, zmieniam ich częściej niż gacie - śmieje się. Wolne chwile spędza ze znajomymi, których ma na miejscu już całkiem sporo. - Mieszkam blisko oceanu, wszędzie blisko, raj - opowiada. - Podoba mi się tu, generalnie jest luz, swoboda i serdeczność. Są też znakomite warunki do życia. Nawet jeśli Sydney jest bardzo drogie, panuje tu nie wiem czy nie lepsza gospodarcza koniunktura niż w Stanach sprzed kryzysu. Tomasz zaangażował się niedawno także w PR na Polskę firmy StudyWhat, zajmującej się pomocą ludziom poszukującym za granicą rozwoju w nauce i karierze. - Projekt ma ruszyć pełną parą w maju tego roku - zapowiada. Laska znowu na fali! Kilka miesięcy temu ukazała się zapowiedź audiowizualnego bloga, jaki prowadzi na stronie Kilkuminutowe filmiki z cyklu "Laska na fali" mają się ukazywać co dwa tygodnie, ale na razie pomysł jest głównie w sferze planów. - Przez różne osobiste i rodzinne komplikacje oraz ogrom zajęć, w tym pracę pięć dni w tygodniu i szkołę cztery, nie jest mi się łatwo zebrać - tłumaczy. - Ale mam nadzieję, że odpowiedzialny za projekt Sławek Małyszko [II reżyser "Chłopaków…" - przyp. aut] okaże jeszcze względem mnie trochę cierpliwości. Jedno ważne pytanie Na razie Tomasz Bajer nie planuje wracać do Poznania, choć jego wiza ważna jest tylko do maja 2014 roku. Nie ukrywa, że chciałby uzyskać w Australii status rezydenta, a następnie zdobyć drugie obywatelstwo. Za Polską, jak mówi, tęskni. - Najbardziej za rodziną, przyjaciółmi i znajomymi. Czy chciałby wrócić do filmu? - Pewnie! - ożywia się. - Jak raz połkniesz bakcyla, to już go nie wyplujesz. Praca na planie to wspaniała przygoda, nawet jeśli nie jest to tak łatwy kawałek chleba jak mogłoby się wydawać. Ale to nie problem, bo sytuacje, które większość ludzi wyprowadzają z równowagi, po mnie spływają. Bajerowi nie pozostaje więc nic innego jak raz jeszcze posłuchać wypowiedzianej przed laty przez Laskę rady: "W ogóle, bracie, jeżeli nie masz na utrzymaniu rodziny, nie grozi ci głód, nie jesteś Tutsi ani Hutu i te sprawy, to wystarczy, że odpowiesz sobie na jedno zajebiście, ale to zajebiście ważne pytanie: "Co lubię w życiu robić?". "A potem zacznij to robić". [Tag Producencki] Jezu Chryste, Kubi! [Zwrotka 1: Bedoes] Piłem browar na ławce Powiedziałaś mi, że mnie kochasz na zawsze Powiedziałaś mi, ze mnie kochasz na zawsze Uwielbiałem, gdy szeptałaś mi tę gówno prawdę Powiedziałem trudno, okazałaś się kur... Szkoda, że tak późno, a co z tamtą kłódką? Zrobiłem to z kur..., nieważne co z kłódką Mam dwadzieścia lat, nieważne co jutro Chcę mieć cały świat, nie płaczę za kurwą Na to nie jest bracie za późno [Pre-Refren: Bedoes] Też kiedyś dostałem w mordę i miałem złamaną rękę Też kiedyś dostałem kosza i miałem złamane serce Też kiedyś było źle, też kiedyś było słabo Też kiedyś dostałem w mordę i miałem złamaną rękę Też kiedyś dostałem kosza i miałem złamane serce Też kiedyś było źle, też kiedyś było słabo Prawie nie znałem się z tatą [Refren: Bedoes] Chłopaki nie płaczą (chłopaki nie płaczą) Chłopaki nie płaczą (chłopaki nie płaczą) Chłopaki nie płaczą (chłopaki nie płaczą) Chłopaki nie płaczą (chłopaki nie płaczą) [Zwrotka 2: Taco Hemingway] Chłopaki niech płaczą, chłopaki niech płaczą Chłopaki niech wiedzą, że wolno im czuć Jebać kulturę maczo, chłopaki niech uczą się używać słów A nie łapać za gardło, dotrzymywać danego słowa po grób I nie pakować się w bagno, mijają się z prawdą Robią znowu salto mortale Martwią tylko PLNem albo dolarem Panowie tu bywają często Almodóvarem Kobiety widzą tylko skrajnie znerwicowane Ojcowie ich uczyli, żeby byli silni By byli tacy sami i nie byli inni Żeby nie byli słabi, żeby byli zwinni Bo te panie cię pochłoną tak jak byle Kirby Chcą ci wiercić dziurę w brzuchu, niby harakiri Jak coś powiesz będzie mazać się jak panna w jury Możesz gadać, gadać, gadać, gadać cały dzień Ale ona nie rozumie tak jak jakaś Siri (I don't know how to respond to that) [Bridge: Taco Hemingway] Tak nas uczą, tak nas uczą, trudno Już za późno na ładne jutro Bo skoro tą durną narracją nas raczą, to wcale mnie nie dziwi, że [Refren: Bedoes] Chłopaki nie płaczą (chłopaki nie płaczą) Chłopaki nie płaczą (chłopaki nie płaczą) Chłopaki nie płaczą (chłopaki nie płaczą) Chłopaki nie płaczą (chłopaki nie płaczą) Pamiętacie Laskę, syna króla sedesów z kultowej komedii ,,Chłopaki nie płaczą"? Zastanawialiście się co się z nim działo po tylu latach od premiery filmu? Ciekawy artykuł a w nim o kłopotach laski z maryśką, o tym jak dostał opie**ol od Lubaszenki i jak pozornie zwykły wyjazd na snowboard (nie pojechał bo nie miał kasy) mógł się skończyć dla niego śmiercią.,,- Po premierze każdy chciał ze mną palić maryśkę, a ja już wtedy byłem od pół roku prawie czysty – wspomina Tomasz Bajer, czyli słynny Laska z sensacyjnej komedii „Chłopaki nie płaczą”.Niewiele jest polskich komedii powstałych po 1989 roku, które mogłyby się równać z „Chłopaki nie płaczą” Olafa Lubaszenki (2000). To film kultowy, do wielokrotnego oglądania, pełen niezapomnianych kwestii i dialogów, przypominanych w rozmaitych rankingach i używanych w języku potocznym. Prawdopodobnie najpopularniejsza obok „Kilera” polska komedia ostatnich dwudziestu lat.–Nawet jak ktoś nie pamięta całości, ma w głowie sceny i teksty. To one robią film – zauważa Tomasz Bajer. Wie, co mówi – gros tych tekstów wypowiadał przecież jego bohater, niejaki Laska, wiecznie jarający zioło, wyluzowany „syn króla sedesów”.I choć Tomasz Bajer zagrał jeszcze kilka innych ról, właśnie ta najbardziej zapadła widzom w pozytywnaDziś Bajer ma 33 lata i mieszka, od października 2011 roku, w Sydney. – Przyjechałem do Australii, by nabrać pewnego dystansu do życia, którym w Polsce byłem trochę zmęczony – mówi, przyzwyczaił się do tego, że gdziekolwiek jest, w Polsce czy na świecie, ludzie go rozpoznają. – Czasem nie kojarzą twarzy, ale wystarczy, że się odezwę, i już wszystko jest jasne – śmieje się. – Polacy rozpoznawali mnie i w amerykańskich kasynach, i w Meksyku. I zawsze są to przyjemne sytuacje. W końcu, co by mówić, Laska to pozytywny jak Bajer został Laską? Może po Bajer urodził 31 marca 1979 w Poznaniu i jako chłopiec niczym specjalnym się nie wyróżniał. – Może tym, że miałem dość wyraźne tiki nerwowe. A dzieci w szkole potrafią być okrutne… Co cię nie zabija, to wzmacnia. Mnie wzmocniło i zahartowało. Stałem się bardziej odporny szkołę średnią wybrał I Prywatne Anglojęzyczne Liceum Ogólnokształcące w Poznaniu. – To był strzał w dziesiątkę – przyznaje. – Ta szkoła dała mi doskonały fundament. Nauczyłem się języka, co bardzo mi się później się okazało, nie tylko wielkiego jarania- Pod koniec licem zakochałem się z wzajemnością w maryśce – wspomina. – Zamiast przygotowywać się do matury, spędzałem całe dni na kręceniu lolków. Wciągnął mnie w to Jakob, kolega z Dortmundu. Skubnąłem jeden raz, drugi i okazało się, że… „zarąbiście” się po tym czuję. Miałem totalny luz, na wszystko. Przez jakieś pół wtedy właśnie Tomasz poznał Olafa Lubaszenkę… – Byłem na konkretnym haju, permanentne apogeum jarania. Trzymałem w płucach tak długo jak mogłem. Nie zdawałem sobie sprawy, że to już mnie tak dobrze nie Lubaszenką na hajuDo pierwszego spotkania z reżyserem doszło w jednym z poznańskich klubów, gdzie Lubaszenko umówił się z kilkoma osobami, znajomymi Bajera. – Przyjechałem na miejsce kompletnie ululany. Rozmawialiśmy głównie o narkotykach wśród celebrytów. Od razu zrobił na mnie wrażenie bystrego faceta. Na koniec powiedział, że kręci film. Zapytał mnie o numer w 1999 roku, Bajer nie miał jeszcze komórki, podał więc numer babci, u której czasowo mieszkał. Poróżnił się z rodzicami. – Płacili za moją prywatną szkołę, a ja ją zupełnie olewałem – przyznaje. – Wyprowadziłem się do babci niby po to, by w spokoju się pouczyć, ale w praktyce nadal cały czas paliłem zadzwonił po miesiącu. Bajer został zaproszony na zamknięty casting. Rolę Laski dostałem od razu – mówi. – Olaf od początku wiedział, że do niej nie ma, ale…-Półtora miesiąca później zadzwoniła pani z produkcji, informując, że w czerwcu ruszają zdjęcia. Zapytała, czy mi ten termin odpowiada. Ucieszyłem się, bo prawdę mówiąc zdążyłem już o całej sprawie zapomnieć. I tak się ruszyły 9 czerwca 1999 roku i trwały do 14 lipca. Kręcono je w Warszawie i Jeleniej Górze. Bajer spędził na planie dziewięć dni. – Jako pierwsza powstała scena, w której ja, Bąbel i Serfer [Julian Karewicz i Marcin Kołodyński – przyp. aut.] holujemy policjantów. Drugiego dnia kręciliśmy sam finał, gdy budzimy się, wysiadamy z auta i mówię: „Bunkrów nie ma, ale też jest zajebiście”.Opieprz od OlafaPora na pytanie, które wielokrotnie w następnych latach padało: „Czy grający Laskę aktor był na planie… zjarany?”-Zdecydowanie nie – odpowiada. – Jedyny moment naprawdę na haju to ten, gdy jedziemy samochodem, podajemy sobie miedzianą faję i nic nie mówimy. Reszta scen, gdy gadaliśmy, była robiona na czysto. Po tak długiej praktyce z ziołem udawanie nie stanowiło dla mnie dnia zdjęć doszło jednak do zgrzytu, który bardzo zdenerwował reżysera. – Mieliśmy grać mówioną scenę w samochodzie. Tuż przed Marcin [Kołodyński – przyp. aut.] przywiózł trochę zioła, które było dość mocne. Pomyśleliśmy: „Zjaramy się, wyjdzie naturalnie, będzie fajnie”. Ale nie było, bo ciągle zapominaliśmy tekst. Dopiero później uświadomiono nam, że każda minuta filmu kosztuje fortunę. Dostaliśmy opieprz od Olafa, zarządzono chwilową przerwę, a potem się jakoś nie tylko z dojrzałościPo zakończeniu zdjęć Bajer, który oblał na maturze historię, szykował się do sierpniowej poprawki. – Dobrze, że w ogóle ją zdałem – przyznaje. – Wcześniej powiedziałem ojcu, że do matury nie podejdę, gdyż jest mi to do niczego niepotrzebne. Na szczęście się powodu egzaminu poprawkowego nie mógł niestety pójść od razu na studia. – Jestem z natury pacyfistą, więc aby uciec przed wojskiem, zapisałem się do studium angielskiego. Znałem język, dlatego na zajęciach pojawiłem się jakieś trzy znacznie ograniczył palenie. – Siedem czy osiem miesięcy przed premierą popalałem tylko od czasu do czasu.„Wszyscy chcieli ze mną jara攄Chłopaki nie płaczą” weszły na ekrany 25 lutego 2000 roku i… od razu stały się gigantycznym przebojem. Fakt, że w obsadzie był Tomasz Bajer, wielu jego kolegów zaskoczył. – Wcześniej jakoś specjalnie się tym nie chwaliłem – wspomina. – Niestety, po premierze byłem znowu bliski dawnego uzależnienia. Wszyscy, znajomi i nieznajomi chcieli ze mną kopcić maryśkę. A ja już byłem od pół roku prawie podkreśla, choć doświadczenie palacza marihuany bardzo mu w przygotowywaniu się do roli pomogło, postać Laski nie była do niego do końca podobna. – Nie byłem aż tak życiowo rozwalony. Mogę powiedzieć, że połowa to ja, a druga połowa wynikała ze scenariusza. Zresztą, jego autor, Mikołaj Korzyński, wykonał znakomitą robotę. Nic po nim nie trzeba było były trudniejsze2000 rok był w życiu Tomasza przełomowy. Nie tylko za sprawą premiery filmu, ale i dostania się na studia filozoficzne, na Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. A już wcześniej poznał Dorotę, z którą związał się na następnych jedenaście się razem tak ładnie zazębiło, że już prawie zupełnie przestało mnie ciągnąć do jarania. Prawdę mówiąc, łatwiej mi było to rzucić niż papierosy. Dalej zdarzało mi się popalać, ale o wiele „Kosmitów” i „Na Wspólnej”W 2001 roku Bajer wystąpił w kolejnym filmie Lubaszenki, sensacyjnej komedii „Poranek kojota”, utrzymanej w podobnej konwencji co „Chłopaki…”, nakręconej przy udziale tej samej ekipy i kilku znanych z poprzedniego obrazu aktorów, w tym Michała Milowicza i Maciej Stuhra. Wcielił się w Siwego. Rola była tym razem mniejsza, ale również zapamiętana, głównie za sprawą zabawnych scen w raz Bajer współpracował z Lubaszenką w 2004 roku przy serialu „Kosmici”, opowiadającym o dwóch rodzinach, pozaziemskiej i ludzkiej. – Scenariusz miał spory potencjał, mimo wielu niedociągnięć. Polsat zamówił trzy odcinki pilotowe, ale później umarło to śmiercią zetknięciem się Tomasza z kamerą filmową było… kilka odcinków „Na Wspólnej”. Zagrał didżeja. – Musimy o tym wspominać? – śmieje się. – To nie było zbyt fajne doświadczenie. Może dlatego, że nie za bardzo mogłem się na planie odnaleźć. Na szczęście zajęło mi to tylko kilka zweryfikowało planyMożna zadać pytanie, jak to się stało, że aktor, nawet niezawodowy, który zdobył tak dużą popularność, nie poszedł za ciosem i nie zrobił prawdziwej kariery…-Po pierwsze, mieszkałem w Poznaniu, gdzie studiowałem, miałem swoje normalne życie, dziewczynę, kumpli. A wszystkie castingi odbywają w Warszawie, tu jest cała branża. Chciałem na nie przyjeżdżać, ale od śmieci Marcina Kołodyńskiego, z którym się mocno kolegowałem, nie za bardzo już miałem się w stolicy gdzie znany z „Chłopaków…” dziennikarz i prezenter telewizyjny, zginął tragicznie 1 lutego 2001 roku niedaleko Zakopanego, podczas jazdy na snowboardzie. – Marcin proponował mi, bym pojechał z nim wtedy w góry. Byłem tak spłukany, nie pierwszy i nie ostatni raz, że nie dałem rady. Ustaliliśmy, że widzimy się po jego powrocie. Dwa dni później dostałem telefon, że nie żyje…. Byłem w szoku. Mieliśmy nawet plany zrobienia wspólnie jakiegoś filmu czy programu. Życie je zweryfikowało.„Wakacje” w kasynieJak wyglądały następne lata w życiu Tomasza Bajera? Już na studiach czterokrotnie jeździł z dziewczyną w wakacje do Stanów, gdzie przez kilka miesięcy pracował, między innymi w parku rozrywki, w sieci Planet Hollywood oraz w kasynach w Atlantic City. – Najpierw byłem cashierem, do którego ludzie przychodzili wymieniać bilon z jednorękich bandytów na grubsze pieniądze, a potem main bankierem, odpowiedzialnym za znoszone do zamkniętego pokoju pieniądze i wspomina, pracował po szesnaście godzin dziennie, pięć dni w tygodniu. – Musiałem nadrobić to, że nie zarabiałem w Polsce. Jeden dzień poświęcałem na odespanie, a jeden na jakąkolwiek inną aktywność. Na koniec wyjeżdżaliśmy na tydzień czy dwa, pozwiedzać do odbębnieniaTrzy lata temu filmowy Laska zaskoczył internautów, dając się poznać jako… prezenter TV, w programie zajmującym się różnymi technologicznymi nowinkami, grami i oprogramowaniem. – Przyznam szczerze, nie czułem się w tej robocie zbyt dobrze, zwłaszcza na początku. Później jakoś się to zaczęło rozkręcać, choć ja i tak ten program po prostu październiku 2011 roku wylądował w Australii, w której sześć lat wcześniej spędził kilkanaście miesięcy. – Uwielbiam ten kraj – przyznaje. – Pozwala nabrać wspaniałego dystansu i daje znakomite luz i swobodaCzym zajmuje się na Antypodach? Uczy się w szkole biznesu oraz pracuje jako malarz pokojowy. – Mam już chyba ósmego pracodawcę, zmieniam ich częściej niż gacie – śmieje chwile spędza ze znajomymi, których ma na miejscu już całkiem sporo. – Mieszkam blisko oceanu, wszędzie blisko, raj – opowiada. – Podoba mi się tu, generalnie jest luz, swoboda i serdeczność. Są też znakomite warunki do życia. Nawet jeśli Sydney jest bardzo drogie, panuje tu nie wiem czy nie lepsza gospodarcza koniunktura niż w Stanach sprzed zaangażował się niedawno także w PR na Polskę firmy StudyWhat, zajmującej się pomocą ludziom poszukującym za granicą rozwoju w nauce i karierze. – Projekt ma ruszyć pełną parą w maju tego roku – znowu na fali!Kilka miesięcy temu ukazała się zapowiedź audiowizualnego bloga, jaki prowadzi na stronie Kilkuminutowe filmiki z cyklu „Laska na fali” mają się ukazywać co dwa tygodnie, ale na razie pomysł jest głównie w sferze planów.–Przez różne osobiste i rodzinne komplikacje oraz ogrom zajęć, w tym pracę pięć dni w tygodniu i szkołę cztery, nie jest mi się łatwo zebrać – tłumaczy. – Ale mam nadzieję, że odpowiedzialny za projekt Sławek Małyszko [II reżyser „Chłopaków…” – przyp. aut] okaże jeszcze względem mnie trochę ważne pytanieNa razie Tomasz Bajer nie planuje wracać do Poznania, choć jego wiza ważna jest tylko do maja 2014 roku. Nie ukrywa, że chciałby uzyskać w Australii status rezydenta, a następnie zdobyć drugie obywatelstwo. Za Polską, jak mówi, tęskni. – Najbardziej za rodziną, przyjaciółmi i chciałby wrócić do filmu? – Pewnie! – ożywia się. – Jak raz połkniesz bakcyla, to już go nie wyplujesz. Praca na planie to wspaniała przygoda, nawet jeśli nie jest to tak łatwy kawałek chleba jak mogłoby się wydawać. Ale to nie problem, bo sytuacje, które większość ludzi wyprowadzają z równowagi, po mnie nie pozostaje więc nic innego jak raz jeszcze posłuchać wypowiedzianej przed laty przez Laskę rady: „W ogóle, bracie, jeżeli nie masz na utrzymaniu rodziny, nie grozi ci głód, nie jesteś Tutsi ani Hutu i te sprawy, to wystarczy, że odpowiesz sobie na jedno zajebiście, ale to zajebiście ważne pytanie: „Co lubię w życiu robić?”.„A potem zacznij to robić”.Więcej zdjęćŹródło Jest tu jakiś cwaniak? Chłopaki nie płaczą to kultowa komedia, która do dziś cieszy się niesamowitą popularnością. Teksty z filmu przeszły na stałe do naszego języka, a kreacje aktorskie były tak znakomite, że trudno o nich zapomnieć. Pamiętacie Laskę? W jedną z pamiętnych ról wcielił się Tomasz Bajera. Jak teraz wygląda aktor? Chłopaki nie płaczą - jak wygląda dzisiaj Laska? "Człowieku, nie bądź takim materialistą. Trzeba się wyluzować." - chyba każdy z nas wie, kto wypowiedział te słowa. Postać Laski stała się juz kultowa, a teksty bohatera viralowo roznoszą się po sieci nawet dzisiaj. Komedia "Chłopaki nie płaczą" przyniosła mu ogromną popularność, ale aktor ostatecznie postanowił zrezygnować z kariery w branży filmowej. Po sukcesie produkcji Olafa Lubaszenki zagrał tylko kilka epizodów, a wyjątkiem była reklama z 2021 roku, gdzie wystąpił z Mirosławem Zbrojewiczem (tak, z Gruchą, tym Gruchą!). Przypomnijmy, że film "Chłopaki nie płaczą" debiutował na ekranach polskich kin 25 lutego 2000 r. Jak zmienił się Tomasz Bajer przez te wszystkie lata? Wygląda tak samo? A może jest dziś nie do poznania? Sprawdźcie poniżej. ESKA XD #039 - TIKTOK TRENDY 2022, STRANGER THINGS 4, RAJSKIE WAKACJE BEZ ŚNIEGU Laska z filmu Chłopaki nie płaczą KIEDYŚ i DZIŚ Tomasz Bajer, bo tak nazywa się aktor wcielający się w postać Laski, zrezygnował z kariery aktorskiej. Jedynie gdzie możemy go spotkać poza filmem "Chłopaki nie płaczą" to epizod w "Poranku Kojota". Na przestrzeni lat 2003-2004 pojawił się jeszcze w "Na Wspólnej" oraz serialu "Kosmici". Kilka lat później wyjechał do Australii, ale ostatecznie wrócił do Polski w 2015 roku. Od premiery komedii Olafa Lubaszenki minęło ponad 21 lat, ale ludzie dalej rozpoznają "Laskę" na ulicach polskich miast. Jak się zmienił aktor? Zobaczcie sami! Film można zobaczyć na stronie

teksty laski z chłopaki nie płaczą